How to Love Yourself – Wywiad z Pauliną Kulikowską 

Paulina jesteś niesamowitą i niezwykle inspirującą kobietą! Od 13 lat pracujesz rozwojowo z ludźmi, jesteś nauczycielką yogi, stworzyłaś Healing Institute, pokazujesz jak żyć szczęśliwym w swoim ciele i ze sobą poprzez szerzenie pasji do pracy nad odkrywaniem siebie, medytacji i rozwoju duchowego. Co ciekawe zajmujesz się pracą z przebudzeniem wewnętrznym. Porozmawiamy sobie o miłości do nas samych, o drodze do akceptacji tego kim jesteśmy, jak się czujemy ze sobą- o takim selflove i selfcare 

Na początek o relacji ze sobą- temat miłości do siebie i samoakceptacji – temat, o którym myślę warto rozmawiać, i który jest ponadczasowy. Takim powszechnym i znanym sloganem stało się self love – dla wielu kobiet może nie być to jasne, tak mi się wydaję. Dużo mówi się o tym, że trzeba pokochać siebie- mówić sobie miłe słowa, komplementy, o drodze do szczęścia itd. Wszystko brzmi dobrze, ale jak to jest w teorii? Czym dla Ciebie jest self love? Co to dla Ciebie znaczy? 

Paulina: Moje zrozumienie tego rosło z czasem, bo na początku to było po prostu zdanie sobie sprawy z tego, że mogę kochać nie tylko innych, ale też kochać siebie. Ta realizacja wniosła dużą zmianę w tym, jak postrzegałam rzeczywistość. Potem, w miarę jak dojrzewałam, edukowałam się, przechodziłam przygody i wyzwania w życiu, odkrywałam, że ta miłość i troska o innych i o siebie ma wiele, wiele wymiarów. Poza fizycznym, emocjonalnym i intelektualnym ma również wymiar duchowy. I to właśnie głównie z niego czerpię w swojej pracy i nim dzielę się z innymi. 

Opowiadam o duchowości jako pierwszej, bo uważam, że z tego płynie bardzo duża moc. W moim doświadczeniu z praktyki duchowej płynie również siła do budowania miłości do siebie w działaniu: czyli w tym, jakie działania podejmujemy, żeby nieść miłość światu. Z tego też można czerpać, żeby obudzić w sobie miłość do ciała – do tego jak ono wygląda, co ono robi, co umożliwia i do jego ograniczeń. 

Kolejnym aspektem jest troska intelektualna, która płynie z tego, że po prostu dajemy sobie rozwój intelektualny. On z kolei może, ale nie musi być powiązany z poziomem emocjonalnym i odnajdywaniem zrozumienia i poznania siebie również w tym miejscu. Dla mnie self-love to jest szukanie równowagi na wszystkich płaszczyznach, w ramach których możemy się rozwijać.

Mam jeszcze taką myśl o sobie z przeszłości: pamiętam, jak ja nienawidziłam siebie. I teraz trudno i przykro się o tym mówi, ale prawda jest taka, że jeżeli nie chcesz żyć, to znaczy, że nie masz miłości do siebie. 

Zacytuję Twoje słowa- ..„Najpierw pokochaj siebie w relacji” od czego w ogóle zacząć? Czy mogą mieć wpływ na to kochanie siebie Nasze relacje z innymi? Czy są one ważne ? Czy najpierw musimy popracować nad sobą, a potem dopiero budować relacje, rozpoczynać związek? 

Paulina: Myślę, że warto jest szukać jakiegoś złotego środka i nie ma jednej uniwersalnej drogi dla wszystkich. W swojej twórczości internetowej opisuję doświadczenia moje i ludzi, z którymi pracuję. Przez to często piszę i mówię takie rzeczy, którymi chcę zmotywować i sprawić, by moi Odbiorcy pomyśleli trochę inaczej, wyszli ze swojej strefy komfortu. 

Do artykułu “Najpierw pokochaj siebie w relacji” zainspirował mnie niezdrowy perfekcjonizm. Przejawia się on warunkowaniem pozytywnych, rozwijających doświadczeń przez pryzmat rzeczy, które nie mają z nimi nic wspólnego. Np: najpierw zrobię super formę, będę się czuła super pewna siebie i dopiero wtedy np. złożę aplikację na tę pracę, na te studia, dopiero zacznę chodzić na randki, etc. 

Zauważyłam, że ludzie tworzą sobie bariery mentalne w postaci niezdrowych założeń. Te założenia sprawiają, że nie wychodzimy ze strefy komfortu i nie idziemy w doświadczenie, które mogłoby nas czegoś nauczyć i otworzyć, jak np. bycie w relacji. 

Uważam, że można całą tę pracę ukochiwania siebie zrobić będąc w relacji. To jest wymagające, ale jeżeli mamy świadomość tego, że druga osoba jest dla nas lustrem i że to co nas wkurza najczęściej w partnerze to jest coś, co my mamy do zrobienia sami ze sobą, to wtedy jest piękna lekcja miłości 

własnej, komunikacji i prawdziwej intymności. Najbardziej odkrywamy siebie przez innych. 

Bardzo ładnie to ujęłaś- …“Ukochanie siebie”. To nawet lepiej brzmi niż kochać siebie. Ja widzę różnicę. Dużo jest uczuć w tym słowie. Gdybyś mogła powiedzieć, jak możemy ukochać siebie? Co to znaczy ukochać? 

Paulina: Bardzo lubię temat ukochiwania siebie, w nim jest piękna jakość głębokiej czułości do i wobec siebie. A w tym chodzi o to, żeby być dla

siebie po prostu dobrym i wyrozumiałym, co nie znaczy pobłażliwym. Bo to są dwie różne rzeczy. 

Piękne jest to, że mamy w sobie możliwość kochania i chodzi o to, żeby skierować ją na siebie. 

Możemy to zrobić przez świadomą praktykę, która polega na tym, żeby usiąść sobie wieczorem czy rano i dać sobie Chwilę Ukochania: jak fajnie, że jestem. I że jestem tym, kim jestem. I że urodziłam się w tym miejscu, w którym się urodziłam. 

I nawet jeśli tego w stu procentach nie czujemy, bo mieliśmy trudne doświadczenia, to właśnie to ukochiwanie siebie jest krokiem w kierunku docenienia i zauważenia samego siebie. 

Jaka praca w pierwszej kolejności nad tą miłością do siebie i samoakceptacja jest najważniejsza? Czy jeśli chcemy coś zmienić w naszym życiu, nie powinniśmy najpierw zacząć od siebie, pracą nad sobą? 

Paulina: W pierwszej kolejności powinniśmy się skupić na naszym wnętrzu, na odkryciu siebie i tego, kim jesteśmy. Warto skontaktować się z tym, jakie mamy aktualnie potrzeby, bo to też się zmienia. 

Miłość do siebie ma wiele płaszczyzn, które każdy może eksplorować już dzisiaj. Praca od środka to może być terapia, praktyka duchowa, medytacja, mindfulness, praktyki body-mindowe. 

Czy praca nad harmonią pomiędzy ciałem, a duchem jest ważna? 

Paulina: Tak, to co się dzieje fizycznie w naszym ciele, jest też odzwierciedleniem naszego psycho-duchowego procesu. 

A mówiąc o samoakceptacji. Czy na ten moment czujesz, że akceptujesz siebie? 

Paulina: Tak, akceptuję punkt, w którym jestem. To zdecydowanie. szanuję swoją drogę i mam zgodę na to gdzie jestem. 

Zmiana płynie z wewnątrz, ale też ze środowiska. Środowisko też ma wpływ na nas prawda? 

Paulina: Tak, środowisko ma na nas bardzo duży wpływ i nie można tego deprecjonować. Nawet w psychologii mówi się, że 50% naszego wewnętrznego krajobrazu stanowią geny, a 50% środowisko. Jeżeli

chcemy pracować nad budowaniem miłości do siebie, z dużym prawdopodobieństwem w pewnym momencie tego procesu środowisko ulegnie zmianie. 

Tak, a czy ludzie, którzy nas otaczają mają wpływ na to nasze bycie sobą i na miłość do siebie? 

Paulina: Tak, tylko też my na różnych etapach życia będziemy też potrzebowali innych ludzi, bo inne rzeczy są dla nas ważne. To się zmienia również w procesie wzrostu psychologicznego i etapów życia, przez które przechodzimy. Więc to super ważne, żeby świadomie sobie wybierać środowisko, w jakim funkcjonujejmy. 

Jakbyś miała dać takie wskazówki lub rady, jak pozostać sobą w otoczeniu innych ludzi, gdziekolwiek się jest? 

Paulina: Ponownie, wracam do tego, że nie ma jednej złotej recepty na życie 🙂 

Ludzie i środowiska, w których funkcjonują są tak różne, każdy musi znaleźć swoją indywidualną drogę do bycia sobą. Znalezienie równowagi pomiędzy adaptacją a indywidualizacją to sztuka. 

Na pewno na pierwszym miejscu postawiłabym, to by nie próbować się przystosować na siłę. Uwolnić się z tego założenia z tyłu głowy, że wszyscy muszą nas lubić. Nie muszą i nie będą, i to jest ok. 

Jednocześnie zwracam uwagę na to, żeby nie wpaść w drugą skrajność tego spektrum: nihilizm relacyjny, czyli taką postawę, w której mówię sobie i innym, że na niczym i na nikim mi nie zależy, tylko na sobie – bo to prosta droga do narcyzmu. 

Najfajniej sprawdza się neutralna życzliwość wobec ludzi. Z nią jesteśmy bardziej skupieni na tym, kim my jesteśmy i co my wnosimy do relacji. Autentyczność zawsze jest fajna i atrakcyjna. 

Niejednokrotnie funkcjonujemy w bardzo różnych środowiskach i jeśli mówimy o sytuacjach stricte zawodowych, tutaj najważniejsze jest budowanie pewności siebie i zaufania do swoich kompetencji. Zwracam przy tym uwagę na to, że to co innego, niż arogancja. 

Ale to przychodzi z czasem przez doświadczenie siebie w różnych sytuacjach i wyciąganie z nich wniosków. Warto po każdym doświadczeniu

dać sobie czas i przestrzeń na refleksję. To wydaje mi się być najbardziej uniwersalne. 

“Miłość własna” co ona oznacza wg Ciebie? Jakie aspekty za sobą niesie to sformułowanie. Jakie są filary miłości własnej? 

Paulina: W moim doświadczeniu, dla każdego miłość własna będzie oparta na czymś innym. Chodzi o to, żeby każdy z nas odkrył w ramach swoich własnych filarów rzeczy, które są fundamentalnie ważne. 

Dla mnie mocnym filarem jest zaufanie do siebie. 

Bardzo istotny jest filar związany z uzdrawianiem i terapeutycznym wymiarem, o którym mówiłam wcześniej, czyli praca z emocjami. Tutaj bardzo pomaga zaakceptowanie swojej przeszłości: tego kim jesteśmy, swojej historii. 

Kolejnym wymiarem jest wymiar finansowy, który też jest bardzo ważny. Ja np. długo deprecjonowałam to, więc teraz mówię o tym, że miłość do siebie, to też jest miłość finansowa. 

Dbanie o siebie to bycie dla siebie dobrym rodzicem – często takim, jakiego nie mieliśmy, a jakiego potrzebowaliśmy. 

Miłość własna to dla mnie dyscyplina połączona ze współczuciem – czyli nic na siłę. Nawet najpiękniejsze praktyki wykonywane na siłę są formą przemocy. Bez empatii wobec siebie nie odkryjemy tego, kim jesteśmy, bo wtedy zawsze będą jakieś części nas samych, które będą uciekać przed odkryciem. 

To są moim zdaniem podstawy, na których każdy buduje sobie swoje rytuały i swoje życie. 

Jeszcze tak ładnie powiedziałaś o empatii wobec siebie. Czy to też zalicza się do tej miłości własnej? 

Paulina: Tak, to jest podstawa. Problem polega na tym, że często mamy więcej empatii i zrozumienia do innych, niż do samych siebie. Sami sobie jesteśmy najgorszymi sędziami. To jest całkowicie naturalne, co nie znaczy, że zdrowe. Są piękne praktyki na budowanie empatii wobec siebie, np. medytacja miłującej dobroci, Metta. 

Empatia wobec siebie i swojego ciała. I ładowanie większej ilości energii i miłości w siebie ?

Paulina: I uwagi. Energia idzie tam, gdzie jest skierowana nasza uwaga, więc wystarczy, że będziemy kierować uwagę na te miejsca. Na przykład jest taka fajna praktyka, w której pracujemy z odrzucanymi częściami siebie – mogą to być nawet części ciała. Najczęściej to, co odrzucamy w ciele też jest związane z jakimś procesem psychicznym. Czyli np. nie lubię swojego nosa i tak sobie myślę o tym nosie, że w sumie fajnie, że jest i tak koncentruję na nim swoją uwagę jako praktykę. Dotykam go z czułością i uczę się go na nowo, bez oceny. I z tej praktyki przyjęcia części siebie, których nie lubimy fizycznie, możemy zacząć budować przyjmowanie rozproszonych i skłóconych ze sobą aspektów psychicznych. Tych, których nie lubimy też. Po prostu przenosimy naszą uwagę poziom wyżej. I budujemy z tego. W ten sposób można zbudować bardzo głęboką empatię wobec siebie, wobec całego swojego doświadczenia, całego swojego bytu, jestestw i tego kim jesteśmy. A to wszystko dzięki pracy z częściami ciała. Dodam tylko, że to jest bezpieczna technika – w innych metodach, gdy dochodzi do uwolnienia emocjonalnego, jest to dosyć intensywny proces i warto mieć przy sobie doświadczonego terapeutę. 

Jak budować takie zdrowe poczucie własnej wartości? 

Paulina: Poczucie własnej wartości też ma kilka filarów. Pierwszym z filarów, krokiem do tego, żeby zbudować swoje poczucie wartości jest zdanie sobie sprawy z tego, że mamy zaniżone poczucie własnej wartości i że mamy prawo to zmienić. Mówię o tym, bo znam ludzi, którzy latami chodzą i mówią, że mają niskie poczucie własnej wartości i sobie to kompensują na różne sposoby, bez wykonywania realnej pracy nad poczuciem swojej godności, wartości i szacunku do siebie. 

I jeśli już zdamy sobie sprawę z tego, że mamy prawo, żeby budować zdrowe poczucie własnej wartości, jednym z pierwszych kroków jest sprawdzenie w jakich obszarach naszego życia mamy tendencje do odpuszczania i do niewyrażania swojego zdania i do stawiania granic. Pięknym wskaźnikiem jest tutaj komunikacja na tych obszarach. Może być tak, że np. w pracy jesteśmy super kompetentne i super pewne siebie, a np. w relacjach damsko-męskich czujemy się super nieśmiałe, nie wyrażamy własnego zdania i zgadzamy się na złe traktowanie. Więc ważne jest to, żeby sprawdzić, na której z płaszczyzn życia mamy większe, mniejsze tendencje do tego, żeby zaniżać swoją wartość. 

Jak już zdamy sobie sprawę z płaszczyzny, na której to się pojawia, to wtedy zaczynamy budować swoje kompetencje na jednym z tych danych obszarów. I chodzi o to, żeby budować tzw. poczucie własnej skuteczności.

A czym jest to poczucie własnej skuteczności? Jak je podnieść? 

To jest inna koncepcja trochę, ona jest związana ze skutecznością naszych działań. Czyli, że wyznaczamy sobie jakiś cel w ramach tego danego obszaru i zaczynamy go realizować. Realizowanie naszych małych celów pomaga nam podnieść poczucie własnej skuteczności, które w rezultacie też nam się składa na poczucie własnej wartości. Samo poczucie własnej skuteczności, czyli realizowanie celów nie jest wystarczające do tego, żeby zbudować swoją wartość. 

Chodzi o to też, żeby wprowadzić małe rytuały, które są celebracją tych sukcesów. Czyli nawet czasami ogromnym sukcesem jest, że wstaliśmy do pracy. Mimo, że nie mieliśmy siły, że nam się nie chciało, że nie mieliśmy siły na trening, na praktykę. Że zrobiliśmy to i żeby budować wdzięczność. 

Praktyka wdzięczności jest kolejnym etapem budowania poczucia własnej wartości. Czyli z jednej strony celowość, działanie – męska energia, a z drugiej strony uzupełnienie kobiecą wdzięcznością i pracą z przestrzeni serca. 

I myślę, że to jest taka podstawa do pracy nad poczuciem własnej wartości, takiej praktyki, którą każdy sobie może robić w domu. 

Rekomenduję też wsparcie terapeuty. Bo często po prostu są to rzeczy, których nie widzimy, np elementów osłabiających nas środowiskowo. Jeśli mamy poczucie niskiej wartości, to często jest tak, że ładujemy się w środowiska, które nas utwierdzają w tym. Wsparcie terapeuty albo dobrego przyjaciela pomaga nam zbudować zdrowe poczucie własnej wartości. 

Możemy zaobserwować taką pułapkę obecnych czasów, w dobie social mediów.. my kobiety zadajemy często takie pytanie – ‘Co ta osoba robi, że tak wygląda? lub widzimy to co robi robimy to samo, ale tak nie wyglądamy, a tak naprawdę zapominamy o najważniejszej kwestii czym jest to prawdziwe piękno i skąd się w nas bierze? Ja szczerze wierzę w to, że to nasze prawdziwe piękno wychodzi z wnętrza czy tak jest? 

Paulina: Tak jest, piękno pochodzi z wnętrza. Kwestia jest jak Ty się czujesz, czym emanujesz, jakie emocje sobą wyrażasz. Piękno fizyczne bardzo doceniam, ale ono jest bardzo ulotne. Cieszę się z ruchu body positivity właśnie z tego względu, że prawdziwe piękno wychodzi z wnętrza, ono

niekoniecznie musi mieścić się w tych kanonach, jakie są promowane. Dla każdego będzie to co innego. 

Co dla Ciebie oznacza „ być sobą”? I co nas od tego oddala? 

Paulina: Dla mnie być sobą to istnieć autentycznie. 

Istnieje wiele czynników, które mogą nas oddalić od tego by być sobą m.in. tradycje kulturowe czy np. nieznajomość siebie, robienie czegoś by zadowolić innych, działanie wbrew sobie, dopasowywanie się, podporządkowywanie. Brak kontaktu z własnymi potrzebami, poczucie braku prawa do tego, żeby żyć. Często też do własnej przestrzeni, własnego zdania. 

Do tego poczucie, że krzywdzimy kogoś tym, że idziemy w zgodzie ze swoimi potrzebami. Czyli z lęku przed tym, że kogoś skrzywdzimy tym, że będziemy w zgodzie ze sobą, rezygnujemy z siebie – to też jest bardzo często kobiecy program, rezygnujemy z siebie, żeby ktoś, kogo kochamy miał dobrze. Do tego brak akceptacji swojego ciała i dysocjowanie się od swojego ciała. 

Taki brak szacunku do siebie. Brak miłości do siebie.. 

Paulina: Tak, szacunek do siebie, brak szacunku do siebie – to kolejny temat, a w ramach niego: schematy autodestrukcji, sabotażu, a z drugiej strony właśnie chęć aprobaty, chęć bycia kochanym, to poszukiwanie miłości na zewnątrz. Bo to wszystko idzie z poszukiwania miłości na zewnątrz. Te wszystkie rzeczy są z jednej strony czymś, co nas odłącza od siebie, od nas samych i sprawia że nie idziemy zgodnie ze sobą i swoim potencjałem. 

Tutaj bardziej bym się skupiła na tym, co łączy nas ze sobą. Co sprawia, że mamy połączenie ze sobą. 

Warto zacząć od fundamentalnego pytania: kim jestem? I poszukiwania odpowiedzi na nie… nie chodzi o kompulsywne szukanie na zewnątrz, ale bardziej o zadawanie sobie tego pytania do wewnątrz. 

Ja na przykład robię to jako praktykę, że na co dzień sobie zadaję to pytanie: kim jestem, czego potrzebuję dzisiaj. I dzięki temu jestem w kontakcie ze swoimi potrzebami. Jest dużo pracy mentalnej z tym związanej. 

Tak naprawdę całe to wyzwanie bycia obecnym tu i teraz, takich

autentycznych relacji, bycia w zgodzie ze sobą, to to jest po prostu praktyka. 

Jakbyś miała wymienić takie kilka rytuałów dla zdrowego ciała i ducha? Co Ty robisz ? Jak radzisz sobie z wyciszeniem, byciem tylko z sama sobą, co pozwala Ci ułożyć myśli? 

Paulina: Dla mnie najważniejsze jest to, jak zaczynam i jak kończę dzień. Bo wszystko, co się dzieje w ciągu dnia jest rezultatem tego, jak ja ustawię sobie oś rano. A na to ma wpływ to, jak jak zakończę wieczorem. 

Umysł jest najbardziej receptywny rano. Zanim w ogóle wyjdzie on tak super na zewnątrz, czyli zacznie funkcjonować na tym, że przetwarzamy właśnie te wszystkie bodźce, które mamy na zewnątrz, ja lubię się po prostu nastawić na siebie. 

Czyli zaczynam od tego, że robię sobie godzinę medytacji i później mam około godziny jakiejś formy aktywności fizycznej. Kiedyś to była tylko i wyłącznie joga, ale zauważyłam, że było to dla mnie ograniczające i nie czułam się z tym dobrze, więc po prostu po medytacji zadaję sobie pytanie: na co dzisiaj masz ochotę? Bo musi być jakaś forma aktywności fizycznej, żeby poczuć ciało. To po prostu jest potrzebne. 

Więc czasami to jest taniec, czasami to są jakieś ćwiczenia. Najczęściej jest to joga mimo wszystko, ale przez to, że mam taką wolność, czasami idę sobie pobiegać nad morzem. 

Czy czujesz się wtedy wolna w tym co robisz? 

Paulina: Bardzo. Chodzi o to, że nie dawałam sobie przyzwolenia, żeby potańczyć rano, mimo tego, że czułam, że tego potrzebuję, żeby się poczuć bardziej w sobie, bardzo dużo zmieniło. Warto było dać sobie wolność formy, że to może być joga, ale to może też być taniec, to może być coś jeszcze innego. 

Jeszcze przed praktyką piję szklankę wody z cytryną, a po tym całym treningu piję sok z selera i robię szczotkowanie ciała, żeby poruszyć limfęi olejowanie i biorę zimny prysznic. I dopiero zaczynam dzień i wychodzę do świata. 

Tak to wygląda jak jestem w domu i nie podróżuję. I taki poranny mindset daje mi bardzo dużo powera, bardzo dużo siły i spokoju. Bo jestem

połączona ze sobą i wtedy rzeczy z zewnątrz, nawet jak ktoś ma ciężki proces, który pomagam komuś przejść, nie wpływa na mnie, bo jestem w stanie utrzymać spokój, moją wewnętrzną wolność. 

No i wieczorna rutyna, akurat ona nie idzie mi jakoś super – przyznaję się, że często jestem przepracowana i nie zawsze mam przestrzeń wieczorem, ale staram się przynajmniej odłączać od telefonu i zrobić chociaż pół godziny medytacji. 

Powiedz mi czym jest dla Ciebie ta wolność wewnętrzna? 

Paulina: Dla mnie wolność wewnętrzna jest bardzo mocno związana z życiem w zgodzie ze swoimi wartościami. I znowu wracam do tego życia w zgodzie ze sobą w ramach pewnego kontekstu, czyli środowiska, w którym funkcjonujemy. I na poziomie emocjonalnym, intelektualnym, duchowym i fizycznym będzie to znaczyło trochę co innego dla każdej osoby. 

Wolność wewnętrzna poza zrozumieniem, że jesteśmy czymś więcej niż ciałem, emocjami i koncepcjami na własny temat jest przestrzenią na ekspresję formy, którą jesteśmy. Jest wolnością do wyrażania siebie i przestrzenią na wolność innych osób. 

I weźmy na przykład mnie i Ciebie. Jesteśmy tu i teraz: budujemy naszą relację, rozmawiamy na różne tematy, ale też się poznajemy. Moją wolnością wewnętrzną jest moja przestrzeń na siebie, ale też na Ciebie, taką jaką jesteś. Ze wszystkimi obszarami, w których Ty sama możesz tej zgody na różne aspekty siebie nie mieć. 

I to jest taki fundament tego, czym w ogóle ta wolność jest. Bo jak mamy wolność wewnętrzną w sobie, to też jesteśmy w stanie to pokazać w relacji, podarować ją komuś. A to płynie właśnie z akceptacjii tego, kim się jest na różnych płaszczyznach. 

A czy Ty czujesz się ze sobą dobrze i czy możesz powiedzieć, że kochasz siebie? Wyglądasz na bardzo ciepłą i dobrą osobę. Masz bardzo dużo pozytywnej energii w sobie. Czuję ją. Jak byś mogła powiedzieć, skąd ją czerpiesz i jak teraz się czujesz? 

Paulina: Bardzo Ci dziękuję za te słowa. Mam w sobie dużo miłości i akceptacji do świata, i jednocześnie świadomość, że miłość jest podróżą. Jak się czuję teraz mogę powiedzieć tylko w odniesieniu do tego, jak było kiedyś, czyli czarnej dziury, co przy dzisiejszym ciepełku i słońcu jest na

przeciwnym krańcu spektrum. 

Natomiast to też nie jest tak, że ta podróż odbywa się cały czas w słońcu, bo czasami pada deszcz. Też bywam rozczarowana, też mam cykl miesiączkowy i momenty przemęczenia, bo bardzo dużo pracuję. To z kolei wynika z poczucia misji, które poza tym, że jest piękne i daje mi mega spełnienie, to czasami sprawia, że niektóre tematy ciągnę swoim kosztem. 

Więc widzę jeszcze room for improvement. Dla mnie to jest droga i odnajdywanie miłości do siebie w tych wszystkich trudnych sytuacjach, których też doświadczam, tak samo jak każdy inny. Uważam, że trzeba mówić o tym jasno, że Przebudzenie nie oznacza, że nie będzie trudnych sytuacji. Będą, to się nie zmieni. Lecz z większą miłością do siebie i do świata łatwiej jest przechodzić przez kolejne lekcje.

 

Wywiad z Pauliną przeprowadziła Ola Staderska, zdjęcia wykonała Julia Jaracz.

Menu